Wypalenie zawodowe fryzjera. Jak obudzić w sobie na nowo pasję?

Porady Eksperta

Czujesz, że Twoja praca Cię męczy, a kiedyś powodowała uśmiech na Twojej twarzy?

Moja przygoda z fryzjerstwem zaczęła się 20 lat temu. Od zawsze wiedziałam, co chcę robić, a moja mama powtarzała: „dziecko, daj mi spokój, zmieni Ci się jeszcze milion razy” – ale się nie zmieniło. Dziś moja praca to nadal moja pasja. Czy było tak zawsze? Czy miałam jakieś potknięcia? Oczywiście, że tak. Życie to nieustająca lekcja. Warto odrabiać pracę domową systematycznie, by nie nawarstwiło się jej zbyt dużo. Dziś, jako stylista z wieloletnim doświadczeniem, ale też trener mentalny, widzę, jak bardzo potrzebujemy wsparcia i specjalnych narzędzi do pracy nad sobą. Żyjemy w trudnych czasach, gdzie w bardzo prosty sposób jesteśmy manipulowani. Zaglądamy na cudze profile w mediach społecznościowych i wydaje nam się, że u innych życie toczy się idealnie. Tylko z nami coś nie tak, tylko nam się nie udaje, u nas nie jest aż tak dobrze.

Wypalenie zawodowe to problem nie tylko fryzjerów, ale dziś skupię się właśnie na tym obszarze. Znając tę branżę od podszewki i budując swoją markę osobistą od lat, myślę, że trafnie będę mogła opisać pracę niejednego z nas. Oczywiście niektóre aspekty naszego życia mają prawo różnić się, ponieważ nie jesteśmy tacy sami i nie można porównać cudzej wystawy do swojej.

Czujesz zmęczenie, nie cieszy Cię sam fakt pojechania do pracy? Towarzyszy Ci notoryczny spadek formy?

Nam, fryzjerom, kiedy pracujemy po osiem godzin (a często zdarza się, że i znacznie dłużej), ciężko odmówić naszym stałym klientkom, a z włosami nie jest jak z chlebem, że wkładamy do piekarnika na określoną liczbę minut i gotowe. Włosy każdej naszej klientki to indywidualny przypadek i czasami nie jesteśmy w stanie określić dokładnego czasu metamorfozy.

To pierwszy punkt, nad którym warto się zastanowić: ile pracujesz i co można z tym zrobić? Już słyszę Twoje myśli: „Jak będę mniej pracować, nigdy nie zarobię na utrzymanie tego lokalu” lub „Jak będę mniej pracować, moja pensja będzie niewystarczająca”. Pewnie masz także inne obawy.

A gdyby tak uderzyć z innej strony? Pracować mniej godzin, jednocześnie myśląc o asystencie, pracowniku, kolejnych osobach do pracy czy podwyższeniu cen za usługę? Tak, tak, wiem. Nowe osoby to nowe koszty, ale uwierz mi, że przy dobrym zarządzaniu czasem swoim i pracowników można pracować mniej godzin i wszystko dopiąć na ostatni guzik, w tym także finansowo.

Pomyślisz: „zwiększenie cen za usługę? Oszalała, w dobie tego, co się dzieje na rynku”. Uwierz mi, że nie oszalałam. Opowiem Ci moją historię.

W czasie pandemii, a w sumie już przed nią, zaczęłam swoją największą inwestycję zawodową w życiu. Remont mojego miejsca marzeń, na które pracowałam od lat i które od zawsze miałam w swojej głowie, ale było tylko w sferze wyobraźni. Nagle wybuchła pandemia, ja zainwestowałam swoje wszystkie oszczędności w remont, siedziałam na betonie i nie wiedziałam, co dalej. Dużo by pisać w kwestii tego etapu mojego życia, ale szerzej o tym innym razem.

Skończyłam ten remont i gdy przeniosłam się do nowego miejsca, mój cennik wzrósł ok. 40%. Pewnie zapytasz, czy się nie bałam. I to bardzo! To ogólnie był mocno stresujący czas w moim życiu. Dziś mogę Ci powiedzieć: zrobiłam to i mimo ogromnego ryzyka nie straciłam niczego, a wręcz zyskałam. 

Kiedy ostatni raz byłaś/byłeś na urlopie? Ja zawsze się śmieję, że gdy czuję w swoich emocjach, że za chwilę będę „gryzła” w pracy, czas wyjechać, przynajmniej na kilka dni.

Zostaw telefon i wyjedź chociażby do lasu. Wyśpij się, zjedz dobre śniadanie w spokoju, bez pośpiechu i celebruj czas ze sobą, spacerując. Taki balans spowoduje, że Twoja efektywność się zwiększy, a głowa nabierze dystansu i odpocznie. Zastanów się, czego potrzebujesz, co Ci przynosi radość. Może to być coś zupełnie innego. Wiesz, że często nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na proste pytanie. Tak szybko żyjemy, że nie mamy czasu na zastanowienie się nad własnymi potrzebami. 

Dziś, kiedy dobiegłam do jednego z moich, wielkich marzeń zawodowych, wiem, że mogłam iść, nie biec, bo życie mamy tylko jedno i nikt nam tego czasu nie zwróci. Z perspektywy czasu doszłam do wniosku, że stąpałam po cienkim lodzie, kosztem swojego zdrowia. Miałam tak usilnie zakorzeniony w głowie plan na osiągnięcie celu, że nie patrzyłam na konsekwencje. Piszę to, licząc, że może ktoś przebudzi się dzięki moim życiowym doświadczeniom. I oczywiście nie mówię, by nie realizować swoich marzeń. Wręcz przeciwnie, realizuj je, ale nie zapominaj o sobie. Bardzo mało mówi się o drodze, którą każdy przechodzi, by osiągnąć sukces. Zazwyczaj widzimy sam wierzchołek i stwierdzamy: „o, udało się jej”, „miała szczęście”. Uwierz mi, że w życiu nic się nie udaje. Za każdym sukcesem jest konkretna droga do niego, której często nie widać.

Mam dla Ciebie kolejne pytanie: kiedy ostatni raz byłaś/ byłeś na szkoleniu?  Często słyszę od fryzjerów: „Po co mi szkolenie, już wszystko wiem”. I nawet jeśli tak jest, zachęcam Cię do wychodzenia ze swojej strefy komfortu, tym bardziej że szkolenie może miło Cię zaskoczyć. Bardzo dużą wartością będzie zmiana otoczenia, nowi ludzie, rozmowy. Uwierz mi, to bardzo ładuje nas i dodaje skrzydeł. Rób wszystko, by Twoja praca Cię nie nudziła. Twoje klientki też to zauważą i razem będziecie korzystać z tej wyjątkowej energii.

Kiedyś na szkoleniu u Patricka Camerona usłyszałam, że warto pojechać na szkolenie nawet tylko po to, by dowiedzieć się, jak wpiąć inaczej wsuwkę. I zgadzam się z nim w 100%.

My, fryzjerzy, bardzo rzadko prowadzimy zdrowy tryb życia. Żyjemy w ciągłym biegu, nie jemy regularnie i często sięgamy niestety po szybkie „śmieciowe jedzenie”. Oczywiście nie chcę generalizować, ponieważ wiem, że są i tacy, którzy dbają o siebie i zwracają uwagę na to, co jedzą. Niestety, większość z nas z uwagi na życiowy pęd nawet się nad tym nie zastanawia. Zachęcam Cię do przyjrzenia się sobie. I spokojnie, nie oczekuję, że zaczniesz jeść co trzy godziny regularnie. Wiem doskonale, jak wygląda praca fryzjera i co się dzieje w salonie. Dlatego zachęcam Cię do analizy swojego trybu życia i zastanowienia, co możesz zrobić dla siebie w tej sferze swojego życia. Waldemar Kubas powiedział słusznie: „Nie samą pracą żyje człowiek, choćby i nawet była pasją”.
 


Wypalenie zawodowe często przychodzi, bo ciężko jest nam złapać balans w życiu. Zaczynamy żyć samą pracą, zapominamy o bliskich nam osobach. Do naszego prawidłowego funkcjonowania potrzebujemy spędzać czas z rodziną lub ważnymi ludźmi w naszym życiu. Zatem otaczaj się jak najczęściej osobami, przy których czujesz się bezpiecznie, którzy nie oceniają Cię i zawsze możesz liczyć, że zostaniesz wysłuchany. Najbardziej oczyszczające dla naszej głowy i wewnętrznego spokoju jest „wyrzucanie” poprzez rozmowę wszystkich „problemów”, które leżą nam na sercu. My, fryzjerzy, często jesteśmy ostoją dla innych i to do nas ludzie przychodzą ze swoimi problemami. Wysłuchujemy dziennie wiele historii, jednak pamiętaj, by zostawiać problemy innych z tyłu głowy i nie zabieraj ich do swojego życia. Chciałabym poruszyć ostatnią już kwestię, która może być powodem wypalenia zawodowego: brak prawa do porażki. Często widzę spadek nastroju u fryzjerów z powodu niezadowolonych klientek i reklamacji, które się pojawiają. Czy myślisz, że jest na świecie fryzjer, który nigdy nie miał reklamacji? Jestem przekonana, że nie!

Daj sobie prawo do popełniania błędów, nikt z nas nie jest idealny. A czasem jest tak, że wykonasz wszystko perfekcyjnie, zrobisz najpiękniejszy kolor na świecie, klientka wychodzi zadowolona. Następnego dnia dostajesz telefon, że zgłasza reklamację, ponieważ koleżanka jej powiedziała, że źle wygląda. Gustów jest tyle co ludzi, nie jesteśmy w stanie dogodzić każdemu, a tym bardziej osobom, które nie komunikują otwarcie swojego niezadowolenia. Czy dalej uważasz, że coś z Tobą jest nie tak? Oczywiście, jeśli tych reklamacji jest dużo, warto się temu przyjrzeć i znaleźć rozwiązanie.

Życzę Ci znalezienia równowagi w życiu. Proponuję Ci wypisać na kartce, co chcesz zmienić w swoim życiu i jak możesz to zrobić. Zacznij od małych kroków, nie od razu od skoku.

Przypisy